Pamiętacie film Junior? To ta produkcja z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej, który grając naukowca zmuszonego różnymi okolicznościami do eksperymentowania na sobie, nieoczekiwanie zachodzi w ciążę. Jak się okazuje absurdalna fikcja filmowa może mieć ciąg dalszy w rzeczywistości. Według doniesień medialnych, mężczyźni w Wielkiej Brytanii "uciekają" z wizyt w gabinetach rentgenowskich w gniewie z powodu pytania o to, czy... są w ciąży.
Jak podał portal The Telegraph, tak zwane "inkluzywne" wytyczne zostały zainspirowane pewnym incydentem. Kobieta, która przedstawiła się jako mężczyzna, wykonała tomografię komputerową. Okazało się, że jest w ciąży, o czym miała wcześniej nie wiedzieć, tym samym narażając swoje dziecko na niebezpieczne promieniowanie.
W związku z tym Brytyjska Narodowa Służba Zdrowia (NHS) poinstruowała operatorów rentgenowskich, aby pytali mężczyzn, czy są w ciąży przed wykonaniem badania, co podobno wywołało "burzę" wśród pacjentów z powodu absurdalności całej sytuacji.
Okazuje się, że sami pracownicy służby zdrowia zauważają przykre konsekwencje wprowadzonych rozwiązań. Według nich nowe wytyczne stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów, zniechęcając ich do wizyt z powodu niepokoju wywołanego zarówno u mężczyzn, jak i kobiet przez nowe pytania dotyczące wizyt. Aby przejść badanie, trzeba na przykład podać "płeć przy urodzeniu" oraz "preferowane imię i zaimki", czy podać informację o "....osobach, które urodziły się z różnicami w cechach płciowych".
Pewien mężczyzna na tzw. pilnej ścieżce leczenia raka "był tak zirytowany pytaniami w formularzu, że krzyczał, wyszedł z oddziału i w rzeczywistości nie przeszedł badania" - powiedział jeden z radiologów, cytowany przez The Telegraph.
"Istnieje niepotrzebne ryzyko dla tych pacjentów, jeśli się zdenerwują i nie poddadzą się badaniu" - powiedział mówił inny przedstawiciel personelu medycznego. Kobiety podobno płakały również z powodu "inwazyjnych" pytań o płodność, które teraz wymagają podania konkretnych przyczyn niepłodności, wywołując traumatyczne wspomnienia poronień i ciąż pozamacicznych, które muszą przytaczać w formularzach informacyjnych.
Personel ponadto twierdzi, że pacjenci obu płci zostali obrażeni lub zawstydzeni sugestią, że ich płeć niekoniecznie jest oczywista, a formularze "indoktrynują" nieletnich, pytając ich o preferowane imiona i zaimki, podczas gdy rodzice są "wściekli" z tego powodu.
Zgodnie z wytycznymi opracowanymi przez brytyjskie Society of Radiographers (Towarzystwo Radiologów), pacjent powinien być zawsze pytany: "Jakich zaimków mam używać w stosunku do Pana/Pani?" i "Jak mam się do Pana/Pani zwracać?"". Według doniesień medialnych, Towarzystwo "naciska na wprowadzenie ich w całym kraju".
Fiona McAnena, dyrektor ds. kampanii w organizacji charytatywnej Sex Matters, powiedziała w wywiadzie dla portalu The Telegraph, że "Polityka włączenia Stowarzyszenia Radiografów jest jednym z najgorszych przykładów utraty rozsądku przez organizacje zawodowe. Jak dodała jest to "przedkładanie ideologii nad fakty biologiczne."
"Przeprowadzanie personelu medycznego i pacjentów płci męskiej przez tę upokarzającą farsę, z formularzami ciążowymi dotyczącymi inkluzywności, pytaniami o prawdopodobieństwo ciąży i pytaniami o ich zaimki, jest zarówno niewłaściwe, jak i szokującą stratą czasu" - podkreśliła jednocześnie wzywając do wycofania nowych wytycznych.
Wspomóż obronę życia |
Jak widać nacisk na promowanie ideologii nie idzie w parze z używaniem zdrowego rozsądku i przesłania niektórym wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka. Odstraszanie pacjentów inkluzywnymi pytaniami, czy ankietami nie jest chyba najlepszą profilaktyką we współczesnej ochronie zdrowia.
[Za: niedziela.pl/The Telegraph]