Trucizna jako „nagroda pocieszenia” dla Polek – Sejm przyjął nowelizację ustawy o „pigułce po"

Za przyjęciem nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne głosowało 224 posłów, 196 posłów było przeciwko, a jedna osoba wstrzymała się od głosu.

Jeżeli pod przepisami zmienionej ustawy podpisze się prezydent Andrzej Duda, preparat ten będzie sprzedawany bez recepty od 15 roku życia.

Wcześniej Sejm decydował o odrzuceniu projektu w całości – w tym głosowaniu podzielił się klub PiS – 95. posłów PIS głosowało za, 88 – przeciwko, a 6. wstrzymało się od głosu.

Teraz ustawa trafi do Senatu.

Przedstawiciele koalicji rządzącej wynik głosowania przedstawiają jako wyjątkowy prezent dla kobiet, który jest nagrodą pocieszenia w zamian za opóźnienie obiecywanej legalizacji aborcji. Premier Donald Tusk sugestywnie twierdzi, że jest to środek zapobiegający poczęciu (antykoncepcyjny), podobne twierdzenia wygłaszała nowa minister zdrowia Izabela Leszczyna, która jest byłą nauczycielką języka polskiego i z medycyną nie miała dotychczas żadnego kontaktu.

Prawda o „pigułce po" jest jednak inna!

„Pigułka po” zawiera 30 mg octanu ulipristalu i jest stosowana do 5 dni po współżyciu, aby nie zajść w ciążę. Oznacza to, że jest to środek powodujący blokadę progesteronu, hormonu macierzyństwa, w celu uniemożliwienia zagnieżdżenia w macicy już poczętego dziecka. Jeżeli kobieta przyjmuje ten środek, gdy dziecko już się poczęło, działa on wczesnoporonnie!

Występuje tutaj manipulacja terminem poczęcie. Producent twierdzi, że jest nim zagnieżdżenie, natomiast nauki biologiczne jasno stwierdzają, że poczęciem jest połączenie się komórek rodzicielskich od ojca i matki. Pomiędzy rzeczywistym poczęciem dziecka, a implantacja upływa ok. 7 dni.

Preparat ten jest dostępny w polskich aptekach na receptę. Dopuszczenie go do wolnej sprzedaży od 15. roku życia pozwala na zażywanie go po każdej przygodzie wiele razy w jednym cyklu. Obecnie medyczna ulotka informacyjna producenta nawet nie zawiera zastrzeżenia, że jest to niewskazane.

Tabletka po zawiera 30 mg octanu ulipristalu, co jest dużą dawką jednorazową. Ok. 10 lat temu Inspektorat Farmaceutyczny UE dopuścił do stosowania środek o nazwie Esmya, zawierający 5 mg ulipristalu w jednej tabletce. Był on stosowany codziennie przez kilka tygodni w leczeniu mięśniaków macicy. Lek wycofano całkowicie z powodu tak poważnych uszkodzeń wątroby u stosujących go kobiet, że bez przeszczepu nie można było ocalić ich życia.

Kilkukrotne zażycie pigułki po zawierającej 30 mg octanu ulipristalu po każdym współżyciu jako antykoncepcji awaryjnej sumuje tę dawkę i jest bardzo groźne dla kobiet zwłaszcza bardzo młodych, których układ rozrodczy nie jest jeszcze w pełni dojrzały. Ponadto tworzy iluzję wyzwolenia od możliwości poczęcia dziecka i zachęca do wczesnych, przygodnych czy rozrywkowych kontaktów seksualnych, a także do bezkarnego molestowania nastoletnich dziewczyn i bezkarności nieodpowiedzialnych mężczyzn. Powoduje też olbrzymie zagrożenie zakażenia chorobami przenoszonymi drogą płciową, które często powodują problemy z płodnością.

Pozostaje otwarte bardzo ważne pytanie – czy zdrowie tych młodych kobiet pozwoli im począć i urodzić zdrowe dziecko, gdy już będą tego chciały?

Ironiczne uwagi i śmiechy na sali sejmowej po uchwaleniu tej ustawy świadczą albo o złej woli wielu posłów, albo o ignoranckim, kompletnym braku wiedzy. Tak niedawno przegłosowali finansowanie procedury in vitro, która niczego nie leczy, ale ma być wybawieniem dla niepłodnych kobiet i ratunkiem dla sytuacji demograficznej Polski. Wniosek jest prosty – komuś zależy na tym, aby w Polsce rodziło się jak najmniej dzieci, a przecież w 2023 roku urodziło się ich w Polsce najmniej od czasu II wojny światowej.

Źródło: Do Rzeczy/PAP/WPolityce, opracowanie własne – 22 lutego 2024 r.