W jednym ze swoich postów na Instagramie Lindsay napisała, że wszystko, co ją spotkało, zawdzięcza Bogu. W świecie pełnym prób i trudności są też chwile, które przynoszą nam światło, bo są świadectwem niezachwianej siły ludzkiego ducha, ale przede wszystkim cudownej mocy wiary. Jedną z takich historii jest historia młodej matki Lindsey.
Lindsey Gritton dowiedziała się, że jest nieuleczalnie chora, kiedy była w szóstym miesiącu drugiej ciąży. Jak napisał portal GodUpdates, lekarze zdiagnozowali u niej raka piersi w czwartym stadium. To całkowicie nią wstrząsnęło. Właśnie w momencie, gdy powinna się cieszyć rosnącycm pod jej sercem nowym życiem i przygotowywać do jego przyjęcia otrzymała wiadomość, która wywróciła jej życie do góry nogami. Mimo mało pozytywnych prognoz postanowiła zdać się na Boga i zawalczyć z tą podstępną chorobą.
Tydzień po otrzymaniu diagnozy została przez lekarzy nakłoniona do przedwczesnego porodu, aby mogła rozpocząć proces leczenia i terapii. Choć przedwcześnie, to urodziła zdrową córkę, którą wraz z mężem nazwała Savannah Grace. Lekarze powiedzieli jej, że praktycznie nie ma szans na wyzdrowienie i przeżycie , i powinna zacząć żegnać się z rodziną. Lindsey natomiast kurczowo lgnęła do Boga i prosiła Go o dokonanie niemożliwego.
W tym czasie oprócz walki o przetrwanie skupiła się na tworzeniu trwałych wspomnień dla swojej rodziny. Chciała stworzyć jak najwięcej wspomnień dla ich starszej córki Saylor i swojego męża Spencera. Chciałam wykorzystać każdą sekundę i chłonąć każdą chwilę. Zrobiłam album, pisałam listy do moich dziewczynek, nagrywałam filmy. Próbowałam zrobić wszystko, co mogłam – powiedziała.
Ciężka i wyczerpująca chemioterapia spowodowała, że Lindsey zaczęła tracić włosy, ale jej wola życia i wiara nie zachwiały się. Jak wspomina, wiara w Boga była jej najsilniejszym lekarstwem i wielkim cudem. Podczas każdej wizyty kontrolnej modliła się, aby otrzymać lepsze wieści niż poprzednio. I rzeczywiście tak się stało. Lekarze nie mówili już o najgorszych rokowaniach a guzy zaczęły się zmniejszać. Wiedziałam, że to dobry znak, ale nie wiedziałam, w jakim stopniu mój stan zdrowia się poprawi. Pod koniec chemioterapii byłam wdzięczna i podekscytowana faktem, że wszystkie guzy zniknęły. Lekarze podczas badania nie stwierdzili niczego więcej. Nikt nie mógł w to uwierzyć. To było naprawdę szalone”
W jednym ze swoich postów na Instagramie Lindsay napisała, że wszystko, co ją spotkało, zawdzięcza Bogu.
[Za: Aleteia.org.pl]