Jak pisze babcia: Moja córka Susan była w 20 tygodniu ciąży, a stan zdrowia nienarodzonego synka był bardzo poważny. W 20. tygodniu wykryto u niego aż trzy anomalie. Lekarze nie dawali rodzinie wielkich nadziei. „Tylko cud może sprawić, że dziecko przeżyje” – mówili.
Susan była w 20 tygodniu ciąży, kiedy podczas rutynowych badań okazało się, że u jej nienarodzonego dziecka zdiagnozowano aż trzy patologie.
Lekarz poinformował, że dziecko było opóźnione w rozwoju, ilość płynu owodniowego była bardzo niski, bliski krytycznego, a badania metodą Dopplera wykazały nieprawidłowości w przepływie krwi pępowinowej.
Susan zatelefonowała do swojej matki i przekazała jej trudną diagnozę, jaką usłyszała. Zapisała się również na kolejne wizyty do specjalistów.
Kiedy zatelefonowała do mnie, przypomniałam sobie, że kiedyś czytałam o Ojcu Stanisławie Papczyńskim. Napisałam list z prośbą do marianów o przesłanie mi obrazków z modlitwą. Kiedy obrazki do mnie dotarły, zaproponowałam Susan, żebyśmy wspólnie zaczęły prosić Ojca Stanisława o cud. Jeszcze tego samego wieczora moja rodzina w Baltimore oraz Susan i jej mąż Dave w Kalifornii modliliśmy się do Ojca Stanisława o zdrowie dla nienarodzonego dziecka. Szczególnie modliliśmy się o to, aby „dziury” w pępowinie zostały uleczone – opowiada.
Kiedy rodzina trwała na modlitwie, Susan odwiedzała lekarzy, szukając pomocy. Kolejne badania potwierdzały wcześniejsze diagnozy, ale wydawało się też, że coś zaczyna się zmieniać. Poprawiły się m.in. przepływy krwi pępowinowej.
Lekarz był bardzo zaskoczony, ale wciąż obawiał się, że jeśli dziecko przeżyje, może być niepełnosprawne. Jedyną szansą na bezpieczny poród było dotrzymanie ciąży do 27-28 tygodnia. Do tego czasu maluszek mógłby odpowiednio się rozwinąć, pod warunkiem, że ilość płynu się utrzyma albo zwiększy – opowiada babcia dziecka.
Widząc pewne oznaki poprawy stanu dziecka, rodzina nie ustawała w modlitwie o dobry rozwój dziecka.
Matka Susan przytoczyła pewne zdarzenie, o którym opowiedziała jej córka. W przeddzień kolejnej wizyty u lekarza, Susan leżała w łóżku, gdy coś ją tknęło, by spojrzeć w stronę drzwi sypialni. Zobaczyła tam stojącego szczupłego mężczyznę, ubranego w biały habit. Włosy miał krótko obcięte. Jedną rękę miał uniesioną, a gdy spojrzał na Susan, jak oświadczyła, „zdawało się, że popłynął w powietrzu do drzwi i znikł.
Mijały tygodnie, chłopiec rozwijał się a poziom płynu owodniowego doszedł do normy.
Lekarze zdecydowali się wywołać rozwiązanie w 32 tygodniu. Ku naszej wielkiej radości i zaskoczeniu lekarzy urodziło się piękne i zdrowe dziecko – mówi babcia.
Michał Józef był wcześniakiem, ale jego parametry życiowe, zdaniem lekarzy, były nadzwyczaj dobre. Kiedy chłopiec osiągnął właściwą wagę, zdolność ssania, dobry oddech itd., został radośnie powitany w domu przez swoją rodzinę.
Wiemy, że dzięki wstawiennictwu Ojca Stanisława mieliśmy szczęście doświadczyć cudu, w naszej rodzinie urodziło się dziecko! Jesteśmy ogromnie wdzięczni Bogu za wspaniały dar życia! – mówi matka Susan.
Kiedy po kilku miesiącach pobytu u córki, zięcia i wnuka wyjeżdżała był 17 września. Później uświadomiła sobie, że była to właśnie rocznica śmierci o. Papczyńskiego.
[Za: papczynski.pl, marsz.info, zdj. Unsplash/Juan Encanda]