Zdrowy rozsądek podpowiada, że aborcja krzywdzi i okalecza kobiety. Mówią nam o tym nie tylko profesjonalne badania, ale same kobiety, które dają świadectwo dzieląc się swoim złym doświadczeniem. Ostatnio jednak pojawiło się wiele badań, które mają na celu wmówienie społeczeństwu, że aborcja nie ma negatywnego wpływu na kobiety. Należy zachować daleko idącą ostrożność w ocenie wiarygodności takich badań.
Trzeba zwracać uwagę, że te dane są preparowane i upowszechniane przez przemysł aborcyjny. Jeżeli przeanalizujemy dane wejściowe dla tego typu badań, które są cytowane przez wykonawców aborcji, odkryjemy, że zostały one przeprowadzone przez którąś z organizacji aborcyjnych. Ich założenia są od początku fałszywe, a wyniki, które nie pasują do z góry założonej tezy, zupełnie pomijane.
Tego typu błędne założenia można znaleźć w wielu badaniach akademickich, które z góry zakładają tezę, że aborcja farmakologiczna, nazywana Zrób to sama - Do It Yourself (DIY) jest bezpieczna i nie ma dowodów na to, że jest szkodliwa dla ogólnego zdrowia fizycznego kobiet. Takie założenia pojawiły się w szeroko upowszechnianym jednym z badań akademickich w 2019 roku.
Warto też przyjrzeć się, kto cytuje te zmanipulowane badania. W tym przypadku są to: Patricia Lohr, dyrektor medyczny Brytyjskiej Służby Doradczej ds. Ciąży, Jonathan Lord, dyrektor medyczny MSI Reproductive Choices UK (dawniej Mary Stopes) jednego z najbardziej agresywnych providerów aborcji na świecie; prof. Sam Rowlands, sekretarz Brytyjskiego Towarzystwa Opieki Aborcyjnej. Swoje tezy opublikowali w 2020 roku w pracy pt. Dekryminalizacja aborcji w Wielkiej Brytanii – co to będzie oznaczało?
Dla lobby aborcyjnego legalizacja aborcji nadal jest bardzo ważna. Zbiera więc i produkuje argumenty, które mają wesprzeć osiągnięcie tego celu. W jaki sposób można to zauważyć?
Pierwsza czerwona lampka powinna się zapalić, gdy zauważymy, że cytowana praca jest firmowana przez ANSIRH (Providing the evidence you need to advance reproductive wellbeing – Zapewnienie właściwych procedur w zapewnieniu dobrego samopoczucia w zakresie zdrowia reprodukcyjnego). Organizacja ta jest znana ze swojego otwarcie proaborcyjnego stanowiska na płaszczyźnie politycznej.
Badanie to porównuje trzy grupy kobiet:
- które dokonały aborcji w pierwszym trymestrze ciąży,
- które dokonały aborcji w drugim trymestrze,
- które urodziły, ponieważ odmówiono im wykonania aborcji z powodu przekroczenia prawnie określonego limitu czasu trwania ciąży.
Wszystkie kobiety poproszono, aby same zgłosiły się do udziału w badaniu i określiły swój stan zdrowia w ciągu pięciu lat od przerwania ciąży.
Badający te dane stwierdzili, że zdrowie obydwóch grup kobiet, które dokonały aborcji, było na podobnym poziomie, natomiast stan zdrowia matek, które urodziły, był gorszy. Należy zauważyć, że różnice w wynikach stanu zdrowia kobiet we wszystkich tych grupach były niewielkie. Ponadto już samo założenie, że wiążąca jest samocena stanu zdrowia przez respondentki, jest nie do zaakceptowania. Podświadome uprzedzenia kobiet, które chcą usprawiedliwić swoją aborcję, musi wpływać na ich samocenę zdrowia oraz daje możliwość ideologicznego manipulowania informacją.
Natomiast matki, które urodziły i opiekowały się noworodkiem, są zmęczenie, niewyspane, co także mogło wpłynąć na ich poczucie dyskomfortu zdrowotnego. Ponadto nie było to badanie ślepe, więc ankieterzy wiedzieli, z którymi kobietami rozmawiają. Zgodnie z założeniem miały to być kobiety którym odmówiono późnych aborcji, co mogło zasadniczo wpływać na ich samopoczucie. Kobiety te prawdopodobnie przeżywały trudne i złożone okoliczności związane z ciążą i ewentualną decyzją o aborcji, np. długotrwałe ukrywanie ciąży, porzucenie przez partnera lub rodzinę, presję, aby pozbyły się niechcianego dziecka. To specyficzna grupa kobiet w porównaniu do większości matek, które rodzą swoje dzieci i z tego powodu są szczęśliwe.
Zwolennicy aborcji cytują to badanie w celu sprawienia wrażenia, że każda rodząca matka znajduje się w gorszym stanie zdrowia, niż kobieta dokonująca aborcji. To znajduje odbicie nawet na plakatach i w hasłach ruchu aborcyjnego, że Aborcja ratuje zdrowie i życie. Nie jest to prawda!
Kolejnym problemem, odnoszącym się do cytowanego badania, jest fakt, że używane dane zostały zaczerpnięte z bazy danych Turnaway. Były one wykorzystywane przez wielu badaczy, a ponieważ są wadliwe, prowadzi to do uzyskiwania zniekształconych wyników kolejnych, licznych badań, które mają na celu poparcie tezy, że aborcja ma mały wpływ na kobiety.
Początkowo do badania Turnaway zgłosiło się ponad 3000 kobiet, ale bezpośrednią współpracę rozpoczęło mniej niż 1000. Pod koniec pięcioletniego okresu tylko połowa z nich nadal brała udział w badaniu. Kobiety, które przeżywały depresję po aborcji albo w ogóle nie nie przystąpiły do badania, albo rezygnowały z udziału. Oznacza to, że dobór respondentek zawierał tylko kobiety, które silnie zanegowały swoje przeżycia i zepchnęły je do podświadomości, twierdząc wbrew wszystkiemu, że są czują się znakomicie, co jest typowe dla zespołu poaborcyjnego.
Pamiętajmy, że wszelkie badania, które mają na celu przekonanie społeczeństwa, że aborcja jest zdrowszą opcją niż urodzenie dziecka, będą obecnie miały przewagę liczebną.
Dochodzi to takich absurdów, jak wniosek z badania z 2012 roku, że ryzyko śmierci podczas porodu jest 14 razy wyższe niż w przypadku legalnej aborcji. To kolejny, fałszywy slogan lobby aborcyjnego, że legalna aborcja jest bezpieczna.
To fałszywe twierdzenie podważył dr David Reardon, założyciel Elliot Institute, który stwierdził: - niepodważalnym faktem jest, że wszystkie badania, opierające się na rzetelnych faktach, wykazały, iż śmiertelność związana z porodem jest znacznie niższa niż na skutek aborcji.
W końcu prawda wypłynie na wierzch i zwycięży.
Źródło: SPUC, opracowanie własne – 17 maja 2022 r.