To, co niemożliwe u ludzi, możliwe jest u Boga – tymi słowami św. Łukasza, w dniu jego liturgicznego wspomnienia, zakończyła swoje świadectwo pani Joanna z Jawiszowic, która 18 października br. opowiedziała w kęckiej parafii śś. Małgorzaty i Katarzyny o swoim trudnym doświadczeniu starań o dziecko i licznych poronieniach.
Mimo wielu niepowodzeń, nie tracili z mężem Adrianem wiary i nadziei. Dzięki wsparciu wspólnoty, modlitwom wstawienniczym oraz nabożeństwom uzdrowienia duszy i ciała, udało się im przetrwać ciężkie chwile i niemal rok temu, podczas inauguracji Roku św. Jana Kantego, zawierzyli wszystko Bogu przez wstawiennictwo świętego z Kęt.
W piątkowy wieczór Joanna przybyła ze swą trzymiesięczną córką Gabrysią podziękować publicznie za otrzymaną łaskę macierzyństwa. Przyznała, że wiara i zaufanie Bogu pomogły jej przetrwać trudności i uwierzyć w cuda. Wyjaśniła, że rok temu była tutaj z mężem i wspólnotą parafialną z kościoła św. Marcina na nocnym czuwaniu z okazji rozpoczęcia roku jubileuszowego.
- Przez pięć lat staraliśmy się o dziecko, ale niestety kolejne ciąże były tracone. Przez dwa lata przeszliśmy wiele drogich badań i pełną diagnostykę. Rozpoczęliśmy leczenie, które również było bardzo kosztowne, jednak każda kolejna ciąża kończyła się śmiercią dziecka w 8. lub 9. tygodniu. Przy ostatniej, szóstej ciąży, lekarz powiedział, że możemy puścić totolotka albo spróbować z komórką obcej osoby, bo on już nie widzi szans. Takie rozwiązanie nie było dla nas do przyjęcia, więc postanowiliśmy szukać innej drogi – opowiedziała.
Przyznała, że znaleźli się z mężem na nocnym czuwaniu dzięki swej mamie, która zachęciła ich do uczestnictwa w nabożeństwie uzdrowienia duszy i ciała. – Pamiętam moją pierwszą modlitwę wstawienniczą. Poczułam wtedy ciepło przepływające przez moje ciało, gdy osoby położyły na mnie ręce i półszeptem modliły się o dar potomstwa. Po tej modlitwie jedna z pań wspomniała, że tego dnia przyjęła duchową adopcję dziecka, co dało mi nadzieję, że także doczekamy się naszego dziecka – wspomniała.
- Wsparcie wspólnoty i modlitwa pozwoliły mi zawierzyć Bogu naszą sprawę. Mimo, że później nastąpiły kolejne poronienia, przechodziłam je znacznie łagodniej, bo wiedziałam, że Bóg ma dla nas jakiś plan. Jeśli nie uda się teraz, może kiedyś się uda. To wszystko było łatwiejsze do zniesienia dzięki wsparciu bliskich osób ze wspólnoty – zaznaczyła.
Ważnym doświadczeniem dla niej była też wizyta w kościele św. Katarzyny w Krakowie w dniu św. Rity, patronki spraw beznadziejnych. – Pojechałam tam z intencją własną i dwóch koleżanek, które również starały się o dziecko przez sześć, siedem lat. Dziś mamy już Filipka, Gabrysię, która urodziła się w lipcu, a na Jaśminkę czekamy z terminem na 1 marca. W ciągu roku spełniły się trzy nasze dary – dodała, cytując na koniec słowa św. Łukasza, To, co niemożliwe u ludzi, możliwe jest u Boga.
Proboszcz kęckiej parafii i od niedzieli kustosz Sanktuarium św. Jana Kantego, ks. Zbigniew Jurasz, dziękując za świadectwo, podkreślił, że cuda dzieją się każdego dnia, ale trzeba tylko mocno wierzyć. – Podziwiam, że po tak trudnych doświadczeniach zdecydowała się na to, bo to dowód, że Bóg dodaje siły w najtrudniejszych chwilach. Na końcu dla wytrwałych zawsze jest nagroda, a dla was tą nagrodą jest Gabrysia – żywy przykład, że wielkie, piękne rzeczy naprawdę się dzieją – zakończył.
Świadectwo pani Joanny zakończyło drugi dzień Triduum przed niedzielną uroczystością erygowania sanktuarium św. Jana Kantego. Modlitwom od piątku przewodniczy ks. Bogusław Kastelik, ojciec duchowny krakowskiego seminarium. W piątkowym kazaniu przypomniał, że każdy z nas może być w pewnym sensie lekarzem, który niesie uzdrowienie – nie poprzez medycynę, ale przez obecność, życzliwość i wsparcie dla innych.
Z pielgrzymką do św. Jana Kantego dotarli w piątek, 18 października, pielgrzymi z Jakubowa. Na Mszy św. modlili się przedstawiciele Bractwa św. Jakuba z ks. Stanisławem Czerwińskim, kustoszem Sanktuarium św. Jakuba w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.
Źródło: KAI – 19 października 2024 r.