W pierwszym tygodniu maja br. przed Senacką Komisją Sądownictwa podczas przesłuchań dotyczących propagowanej przez Demokratów tezy, że po decyzji Sądu Najwyższego trwa atak na prawa reprodukcyjne w Ameryce, zeznawały uznane za ekspertów lekarki medycyny. Należy podkreślić, że zeznania podczas przesłuchań na komisjach w amerykańskim Kongresie są składane pod przysięgą, a mówienie nieprawdy jest obłożone poważnymi sankcjami karnymi. Oświadczyły one jednoznacznie, że aborcja nie jest rozwiązaniem problemu śmiertelności matek.
Wśród świadków zeznawały dwie lekarki o specjalności ginekolog-położnik – dr Monique Wubbenhorst z University of Notre Dame, wcześniej pracująca w Bureau for Global Health w USAID, oraz dr Ingrid Skop z Instytutu Charlotte Lozier.
Dr Wubbenhorst, która posiada duże doświadczenie w organizowaniu opieki medycznej dla kobiet z najbiedniejszych środowisk w wymiarze całego świata, zwróciła uwagę, że celem aborcji jest zakończenie życia nienarodzonego dziecka, a nie zapobieganie, leczenie czy łagodzenie jakiejkolwiek choroby.
Ważnym elementem przesłuchania były także niedawne orzeczenia sądowe dotyczące pigułek aborcyjnych. Zwolennicy aborcji argumentowali, w tym senator Dick Durbin, przewodniczący Komisji Sądownictwa, że farmakologiczna aborcja jest bezpieczniejsza niż Tylenol (paracetamol).
W odpowiedzi dr Skop stwierdziła: - Porównują zgony spowodowane przedawkowaniem Tylenolu z zaniżoną liczbą zgonów spowodowanych aborcją farmakologiczną. W ogóle nie ma porównania. Kobiety zakładają, że chodzi o zalecane stosowanie Tylenolu, a nie o przedawkowanie.
Podczas tych etapu przesłuchań kwestia zdrowia kobiet w ciąży była punktem wyjścia dla zwolenników aborcji zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie, którzy propagują tezę, że aborcja ratuje życie.
Przedstawiano więc różne historie poważnych powikłań w czasie ciąży, a jedna ze świadków strony aborcyjnej podzieliła się własnym doświadczeniem zagrożenia jej życia argumentując, że ograniczenia aborcyjne w stanie Teksas są powodem tak niebezpiecznych sytuacji.
Jednak dr Skop stwierdziła, że w tym konkretnym przypadku lekarze prowadzący tę kobietę powoływali się na nieprawdziwe założenia prawne oraz źle prowadzili leczenie. Aborcja w niezwykle rzadkich i trudnych przypadkach zagrożenia życia nie jest zakazana w żadnym amerykańskim stanie. Niektórzy lekarze jednak powołując się na zakaz aborcji z wyboru, naruszają obowiązujące prawo, a robią to w celu udowodnienia, że wszelki zakaz przerywania ciąży jest szkodliwy.
Podobne argumenty na temat złego prowadzenia pacjentki pojawiły się po wydarzeniach w Irlandii, które doprowadziły do śmierci Savity Halappanavar w 2012 roku. Jednak lobby aborcyjne wykorzystało jej śmierć jako punkt wyjścia do protestów społecznych i zmiany konstytucji. Podobne argumenty pojawiły się w Polsce w przypadku śmierci kobiety z Pszczyny, której lekarze kazali czekać aż dziecko umrze, nie podejmując szybkiego operacyjnego rozdzielenia matki z dzieckiem w 24 tygodniu ciąży. W następstwie tego zaniedbania nastąpiła sepsa, a rano na ratunek było już za późno. W swojej obronie argumentowali, że na interwencję nie pozwalało im polskie prawo, co nie jest zgodne z prawdą.
Dr Wubbenhorst w swoim zeznaniu stwierdziła, że większość aborcji jest planowana wcześniej. Te aborcje na życzenie nie są wykonywane z powodu zaistnienia konieczności medycznej, wobec czego poprzeczka dla bezpieczeństwa kobiety powinna być ustawiona bardzo wysoko, a nie jest.
Ponadto złożyła pisemne zeznania szczegółowo opisujące, w jaki sposób niekompletne i błędne dane są wykorzystywane w celu argumentowania, że aborcja jest bezpieczna dla kobiet – nawet bezpieczniejsza niż poród.
- Ogólnie wiadomo, że ryzyko powikłań związanych z aborcją wzrasta wraz z zaawansowaniem ciąży – podkreśliła. Tymczasem większość aborcji na życzenie, nawet wykonywanych w drugim trymestrze, jest przeprowadzana u zdrowej kobiety noszącej prawidłowo rozwijające się dziecko, a nie w celu ratowania życia matki czy wyjątkowych okoliczności.
Podkreśliła jednocześnie, że najprawdopodobniej zarówno wskaźniki dotyczące liczby aborcji, jak i wynikających z nich powikłań są zaniżane. – Moim zdaniem bez dokładnego oszacowania liczby aborcji przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych czy liczby zgonów matek na skutek przerwania ciąży, niemożliwe jest dokładne oszacowanie zachorowalności lub śmiertelności związanej z aborcją – zeznała dr Wubbenhorst.
Zauważyła też, że z powodu poważnych braków danych w oficjalnych statystykach Stany Zjednoczone w ogóle nie zgłosiły do statystyk światowych wskaźnika śmiertelności matek w latach 2007-2016.
Na aktach zgonów kobiet zmarłych na skutek powikłań aborcyjnych często wypisywane są najróżniejsze przyczyny wtórne, ale nie powód zasadniczy. Podobnie dostawcy pigułek aborcyjnych (zwłaszcza ci, którzy robią to nielegalnie) wmawiają kobietom, że środki te są całkowicie bezpieczne, a w przypadku powikłań zalecają zatajenie faktu ich zażycia pod fałszywym pretekstem odpowiedzialności karnej. Takie zachowania prawdopodobnie jeszcze bardziej zniekształcają raportowane dane.
Zapytana o to, jak poprawić zdrowie matek, dr Wubbenhorst wskazała na dowody wskazujące na poprawę sytuacji zdrowotnej matek, jak dostępność wykwalifikowanych pracowników służby zdrowia, w tym w czasie porodu. Podkreśliła też olbrzymie znaczenie tzw. czynników środowiskowych, poprawiających warunki codziennego życia oraz zachowywanie higieny, jak na przykład dostęp do bieżącej wody w domu.
Zauważyła też, że nieliczne badania sugerujące, że ograniczenia aborcyjne w USA zwiększyły śmiertelność matek, nie uwzględniają takich kwestii, jak niedobory pracowników służby zdrowia na obszarach wiejskich i czynniki społeczno-ekonomiczne.
Źródło: C-Fam, opracowanie własne – 5 maja 2023 r.