Wiele kobiet, które urodziły dziecko, zgodzi się, że po dziewięciu miesiącach ciąży i wejściu w nową życiową rolę, stały się innymi osobami. Dzieci na zawsze pozostają częścią matki i nie chodzi jedynie o metaforyczne "oczko w głowie". Okazuje się, że zmiany nie zachodzą jedynie na poziomie psychologicznym, mentalnym czy emocjonalnym, ale także biologicznym, gdyż DNA dziecka wnika w ciało matki i zostaje tam na wiele lat. Badania naukowe potwierdzają, że komórki płodowe rozwijającego się dziecka rozpoczynają wędrówkę do organizmu matki już w czwartym tygodniu ciąży. Pozostają one na zawsze w jej sercu, nerkach, żołądku, mózgu i innych narządach. Zjawisko to nazwano „embrionalno-matczynym mikrochimeryzmem”. Badania wskazują, że komórki te są aktywne i mają poważny wpływ na układ immunologiczny matki.
Jest to jedno z najbardziej niezwykłych odkryć naukowców, może uszczęśliwić matki, które straciły swoje dzieci. Otóż ich dzieci zostawiły po sobie swoje komórki w ich sercu, nerkach, żołądku i mózgu matki.
Mikrochimeryzm płodowo-matczyny, czyli utrzymywanie się małej liczby komórek płodowych w ciele matki po ciąży. W czasie ciąży przez łożysko stosunkowo łatwo mogą migrować prymitywne komórki mające charakter macierzystych, od 5 tygodnia z płodu do krwioobiegu matki, a po 13 tygodni również w przeciwnym kierunku. Po porodzie ilość płodowych komórek szybko się zmniejsza, jednak u niektórych kobiet mogą być one obecne nawet przez wiele lat.
Męskie komórki w kobiecym mózgu
Dowody na to, że komórki przemieszczają się od rozwijającego się dziecka do matki, pochodzą już z 1893 r., kiedy niemiecki patolog, Georg Schmorl znalazł oznaki tych genetycznych pozostałości u kobiet, które zmarły z powodu nadciśnienia wywołanego ciążą. Sekcja zwłok ujawniła „olbrzymie” i „bardzo szczególne” komórki w płucach, które, jak twierdził, zostały przetransportowane jako ciała obce, pochodzące z łożyska. Jednak dopiero wiele lat później naukowcy zaczęli poważnie przyglądać się temu zjawisku. W 1979 r. na Uniwersytecie Stanforda ze zdziwieniem odkryto obecność chromosomów Y (czyli męskich) we krwi kobiet. Kilka lat temu zespół patologów z Leiden University Medical Center w Holandii przeprowadził eksperyment, który potwierdził to odkrycie. Zebrano tkankę od 26 kobiet, które zmarły w trakcie lub tuż po ciąży, wszystkie miały synów. Następnie naukowcy sprawdzili, czy w ich organizmach znajduje się chromosom Y, który determinuje u człowieka płeć męską. Okazało się, że komórki z chromosomami Y znalazły się w każdej badanej próbce tkanki. Męskich komórek było niewiele - stanowiły maksymalnie jedną na 1000 komórek, ale były obecne w każdym organie, który badali naukowcy: mózgu, sercu, nerkach i wątrobie. Nie oznacza to, że tylko synowie, a nie córki, mają wyjątkowy wpływ na ciała matki. Męskich komórek szukano ze względu na łatwość pomiaru, ponieważ chromosom Y wyróżnia się wśród kobiecych genów.
W Narodowym Instytucie Zdrowia w USA można znaleźć szczegółowe informacje i pracę biologów i farmaceutów z Uniwersytetu w Singapurze, którzy stwierdzili, że dziecko wpisane jest na stałe w życie kobiety, która je nosi i rodzi. Zostawia po sobie ślady, które wyryte są na tablicy jej życia. Temat ten stał się dość popularny, dzięki mediom. Gazeta „New York Times” poświęciła temu okładkę. A ludzie zostali zaskoczeni, ponieważ do tej pory uważano, że jedynie matka w czasie ciąży przekazuje swoje komórki dziecku. Nikt nie pomyślał, że dziecko również może oddawać mamie swoje komórki.
W 2010 r. zjawisko to zostało nazwane „chemiczną konwersacją” przez „Scientific American” i jednocześnie ogłoszone Wielkim Odkryciem. „Ta cicha i wciąż tajemnicza wymiana materiału genetycznego może się okazać zbawienna w kwestii takich chorób jak rak czy reumatoidalne zapalenie stawów u kobiet” – stwierdziła gazeta.
Okazuje się, że dzięki komórkom dzieci w organizmie matki bardziej z nimi współodczuwają, ciągle się o nie martwią, ale też stają się zdrowsze i silniejsze. Dzieci zostawiają matkom taki swoisty „parasol ochronny”, a im potomstwo większe, tym większy jest ten „parasol”. Im później urodzi się ostatnie dziecko, tym ochrona ta działa dłużej. Naukowcy potwierdzili również, że komórki płodowe dziecka pomagają kobiecie w walce z niektórymi chorobami. Przykładem może być chora wątroba kobiety, która odbudowywana jest przez komórki płodowe, pozostawione w jej organizmie przez dziecko.
W ostatnich latach naukowcy odkryli wiele wskazówek sugerujących, że mikrochimeryzm może wpływać na zdrowie kobiety. Ten wpływ może być zarówno pozytywny, jak i niekorzystny, ale długoterminowe konsekwencje tego zjawiska dla zdrowia matki cały czas są sprawdzane. Jedne badania wykazały, że mikrochimeryzm może mieć wiele zdrowotnych korzyści np. chronić kobietę przed rakiem piersi.
Niestety zjawisko to można powiązać również z depresją poporodową. Tuż po urodzeniu dziecka, organizm kobiety jest bardziej odporny niż zwykle, układ immunologiczny pracuje na najwyższych obrotach, toteż każde obce komórki w organizmie traktowane są jako zagrożenie. Hormony przysadki mózgowej w tym czasie są również bardziej aktywne, dlatego też organizm „toczy walkę” z obcymi komórkami. Ciekawe jest również to, że jedne kobiety mają więcej tych komórek, a inne mniej. Niezależne jest to od donoszenia czy utraty ciąży. Nie wszystkie komórki dzieci zachowują się tak samo w organizmie mamy. Prawdopodobne jest, że niektóre mogą przyśpieszać pewne procesy chorobowe a inne hamować. Jest to natomiast niepotwierdzona w żaden sposób hipoteza. Z pewnością można stwierdzić, że to odkrycie otwiera drzwi ważnym medycznym możliwościom, które mogą odmienić życie.
To niezwykłe zjawisko tłumaczy w pewien sposób matczyną miłość i troskę, jest również ukojeniem dla kobiet, które w wyniki smutnych zdarzeń to dziecko straciły. Dzięki temu są pewne, że w całym ich ciele to dziecko jest, nie tylko metaforycznie w sercu, ale i dosłownie.
Wspomóż obronę życia |
Kardiolog, Hina Chaudhry z Mount Sinai School of Medicine w Nowym Jorku uważa, że mikrochimeryczne komórki mogą "naprawiać" uszkodzone tkanki w ciele matki. Komórki płodowe dziecka wydają się gromadzić w miejscach ran, w tym po cięciach cesarskich, aby przyspieszyć gojenie. Znany jest też przypadek kobiety, cierpiącej na zapalenie wątroby, która pomimo zaleceń nie brała leków, przez co jej stan stale się pogarszał. Niespodziewanie jednak wyzdrowiała, a po dokładnych badaniach okazało się, że zdrowe komórki pochodzą od jej syna, który w tym czasie miał już 20 lat. Naukowcy sugerują, że mikrochimeryczne komórki płodowe mogą wpływać na długowieczność i pomóc wyjaśnić, dlaczego kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. Badanie z 2012, w którym udział wzięło 300 dojrzałych duńskich kobiet, jako pierwsze wyraźnie powiązało mikrochimeryzm z długością życia. Naukowcy odkryli, że obecność mikrochimerycznych komórek, zmniejszyła przedwczesną śmiertelność kobiet o 60%.
Obecnie naukowcy badają, jak komórki rozwijającego się dziecka, znajdujące się w mózgu mamy mogą wpływać na jej zachowanie się i zdrowie psychiczne.
[Za: Ofeminin, Laboratoria.net, materiały własne]