Wszyscy bardzo lubiliśmy Jana Kobuszewskiego, który był nie tylko znakomitym aktorem komediowym, ale przede wszystkim człowiekiem z charakterem. Nigdy nie zgodził się przyjąć roli, w ramach której musiałby wygłaszać jakieś tezy przeciwko Panu Bogu czy podstawowym wartościom, a czasy były niełatwe. Jak sam mówił, za jakieś marne pieniądze nie będzie łamał swojego sumienia i przekonań. Był człowiekiem głęboko wierzącym. Swoje jubileusze zawsze obchodził na Jasnej Górze.
28 września br. odszedł do Pana w wieku 85 lat. Wielu z nas miało łzy w oczach i świadomość, że razem z nim skończyła się pewna epoka. Swoimi niezapomnianymi kreacjami aktorskimi budził uśmiech i podtrzymywał ducha narodu. Jego śmierć jest olbrzymią stratą dla polskiej kultury.
Warto teraz znowu przytoczyć wspomnienie jego siostry Hanny Zborowskiej, które zostało opublikowane w książce „Humor w genach”. Otóż w 1933 roku, gdy okazało się, że mama Alicja Kobuszewska poczęła kolejne dziecko, lekarze obawiali się nie tylko o jej zdrowie, ale także o życie. Obawy budził późny wiek matki i jej chore nerki. Ciążę uznano za zagrażającą życiu matki i wszyscy lekarze zgodnie naciskali, aby ją przerwać. Ona jednak zdecydowanie odmówiła. Prędzej sama umrę, niż miałabym własne dziecko zgładzić! – oświadczyła. 19 kwietnia 1934 roku urodził się Janek Kobuszewski zupełnie zdrowy i bez komplikacji, co lekarze zgodnie uznali za cud.
Również rodzina, która bardzo się bała o mamę, odebrała szczęśliwy poród w kategoriach cudu. Krewni śmiali się, że mały Janek w przyszłości zostanie malarzem albo aktorem. Sam Kobuszewski jako młody chłopak myślał, że zostanie księdzem. Życie jednak potoczyło się inaczej i został wyjątkowym aktorem.
Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, że Jana Kobuszewskiego zabrakłoby na polskiej scenie, w naszej kulturze i historii. Powinniśmy nie tylko dziękować za niego, ale złożyć hołd jego heroicznej, kochającej matce.
Źródło: Tygodnik Niedziela – 28 września 2019 r.