Friends HLILogoHLI Human Life International - Polska
Polski serwis pro-life
Southmead Hospital – duży szpital w angielskim mieście Bristol. Ciężarna kobieta zgłosiła się na ostry dyżur ginekologiczno-położniczy z powodu krwawienia. Lekarz wykonujący USG stwierdził, że nie widzi akcji serca jej nienarodzonego dziecka. Uznał, że dziecko „prawdopodobnie nie żyje”.
 
Lekarz zaoferował pigułkę aborcyjną, aby „opróżnić macicę z martwego płodu”. Kobieta odmówiła. Jessika Lamb chciała poczekać na poronienie naturalne. Została poinformowana, że dojdzie do niego w ciągu tygodnia.
 
"To był tydzień gehenny" - mówi Lamb. "[Mój mąż] Liam i ja byliśmy zrozpaczeni i załamani wiadomością o stracie dziecka".
 
Po tygodniu Jessika wróciła do szpitala. Pojechała tam ze swoją mamą. Należało sprawdzić „postęp poronienia”. Lekarz wykonujący badanie nie krył zdziwienia. "Nie wiem, jak to powiedzieć, ale wciąż jest pani w ciąży" – usłyszała. Okazało się, że dziecko żyje i jest zupełnie zdrowe.
 
"Ja i moja mama po prostu rozpłakałyśmy się ze szczęścia. A kiedy wróciłam do domu i powiedziałam mężowi, Liam był w siódmym niebie" – opowiada Jessika.
 
Państwo Lamb złożyli oficjalną skargę na szpital. Zarzuty są poważne. Po pierwsze, ciężarna pacjentka została narażona na rozstrój zdrowia spowodowany traumatyczną a nieprawdziwą wiadomością o śmierci dziecka. Po drugie, doszło do realnego zagrożenie przeprowadzenia aborcji zdrowego dziecka i to bez zgody matki.
 
W szpitalu trwa audyt oraz postępowanie wyjaśniające, które pomoże w ustaleniu okoliczności tego zdarzenia. Biegli sprawdzą, czy w szpitalu nie złamano procedur postepowania wobec kobiet w ciąży i poczętych dzieci. Ponadto szpital wdroży system zapobiegania niechcianej aborcji.
 
Niestety, sprawa szpitala w Bristolu jest reprezentatywna dla zatrważającego trendu sugerowania aborcji, a nawet jej przeprowadzania z powodu fałszywych wyników różnych badań i testów.
 
Całkiem niedawno media obiegła wiadomość o teście zdrowia prenatalnego MaterniT21PLUS. Według zwolenników jego stosowania, wykrywalność rzeczywistych wad rozwojowych miała dochodzić do 99 proc. Wiele matek, które odebrały niepomyślne wyniki tego testu, podjęło decyzję o aborcji.
 
Tymczasem, badania przeprowadzone przez grupę New England Center for Investigative Reporting (dziennikarstwo śledcze) ujawniły, że producenci testu stosowali agresywne metody sprzedaży i wyolbrzymiali dokładność wyników. Ponadto, nie informowali prawidłowo lekarzy i rodziców o ryzyku związanym z fałszywymi wskazaniami.
 
[Tłumaczenie i opracowanie własne HLI Polska na podstawie serwisu informacyjnego LifeNews.com/ International (C.Beck) – 17.02.2016 r.]
 
Zdjęcie: MorgueFile (ryndon) - FP